efrow i prow                                                   

blogoprzewodnik rower demo

Poszukiwanie żółwi Ninja

 

         Trasa ta wiedzie do rezerwatu żółwi błotnego nad jeziorem Orłowo Małe. Marszruta - Natać Wielka, Jabłonka, Brzeźno Łyńskie. Likusy, jezioro Orłowo Duże, jezioro Orłowo Małe, jezioro Zdręczno, Wikno, Jabłonka, Natać Wielka, Natać Mała. Trasa zaczyna się tradycyjnie przy tablicy z mapką turystyczną. Długość trasy 43 kilometry. Tu zerujemy liczniki i wstawiamy pod pozycją 2 współrzędne Brzeźna Łyńskiego (N53030'35,94" E20029'04,20"). Przypominam, że dalszy opis to trasa proponowana przeze mnie i taka jest wrysowana w mapkę. Równie ciekawą, a może ciekawszą będzie wersja, gdzie Państwo będą jechać "na cel" z lokalizatora ścieżkami, które Was tam zaprowadzą. Ruszamy drogą asfaltową na północ. Jeśli nie rozróżniamy tych kierunków i je pomylimy, to po 100 metrach asfalt się skończy. Na pierwszym skrzyżowaniu jedziemy w lewo i będziemy podążać znakowanym zielonym "Szlakiem Generała Samsonowa". Generał Samsonow dowodził II Armią Rosyjską podczas I wojny światowej. Dowodził krótko, bo tu w lasach podczas tzw. Bitwy Tennenberskiej stracił życie miesiąc po rozpoczęciu wojny. Wersje śmierci są trzy. Jedna to taka, że zginął w boju we wspomnianej bitwie. Druga to taka, że został zastrzelony przez własnych oficerów podczas ucieczki z okrążenia po przegranej bitwie ponieważ z racji wieku i zdrowia opóźniał odwrót (w tym momencie już pieszy). Trzecia wersja to taka, że podczas przebijania się z okrążenia z grupą oficerów niepostrzeżenie odłączył się od nich i się zastrzelił. Potwierdzenie w literaturze ma wersja trzecia i to jest wersja oficjalna. Ciało znalazł i pogrzebał leśniczy z leśniczówki Karolinka leżącej nieopodal drogi z Nidzicy do Wielbarka. Żona generała po latach znalazła grób i zabrała ciało do Rosji. W miejscu pierwszego pochówku stoi obelisk z tablicą pamiątkową (zdjęcia w internecie). Pierwszą mijaną wsią jest Natać Wielka. Nie jest to bardzo stara wieś. Założono ją w 1702 roku. W 1895 r. we wsi było 230 mieszkańców i byli oni z niewielkimi wyjątkami pochodzenia polskiego. W 1905 r. we wsi było 6 Niemców. Na rok przed wybuchem drugiej wojny światowej władze faszystowskie uznały, że nazwa Natać po niemiecku Gross Nattatsch brzmi za mało po germańsku i zmieniono ją 16.07.1938 roku na Großseedorf. W 1939 r. we wsi mieszkało 219 osób. Wieś położona na północno zachodnim krańcu jeziora. Na starych mapach widać, że wcześniej dwa ostatnie gospodarstwa w Nataci Małej (czyli po wschodniej części jeziora) należały do Nataci Wielkiej. Po wojnie, przez jakiś czas funkcjonowała szkoła, do której uczęszczały dzieci z obu Nataci. Miejscowość nad jeziorem, ale jak kto nie wie jak, do jeziora się nie dostanie. Jest to typowe dla miejscowości położonych na zachodnim brzegu Omulewa. Przez tę miejscowość przechodzi Olsztynecka Linia Obronna ( Hohenstein - Stellung), która rozciąga się od Starych Jabłonek do Pasymia. Na ślady tej linii podczas tej wycieczki natkniemy się wiele razy. Warto wspomnieć, że całe południe Prus Wschodnich miało być ufortyfikowane. Od Elbląga do Gołdapi. Takie decyzje zapadły w 1937 roku. Ze względów finansowych zdecydowano, że powstanie tylko pięć pozycji. Oprócz wspomnianej linii - Szczycieńska Pozycja Leśna (Ortelsburger Waldstellung), Piska (Johannisburg Stellung), Dzierzgońska (Christburg Stellung) i Olecka (Pozycja Legi). Wzdłuż południowej granicy wybudowano wcześniej militarną nitką kolei z Nidzicy do Szczytna i dalej do Ełku. Odcinek Nidzica Szczytno oddany do użytku w 1900 roku. Opuszczamy Natać Wielką i drogą asfaltową jedziemy na południe, by po przejechaniu około 1,5 kilometra znaleźć się w centrum wsi Jabłonka. Po 150 metrach od pierwszych zabudowań, po prawej stronie jest zabytkowy kościół ewangelicki, a przed nim świeżo postawiona tablica informacyjna dla turystów. Informacje na tablicy czytamy koniecznie, gdyż w internecie na ten temat nic nie znajdziemy. Nieco dalej, też po prawej kolejna tablica w miejscu starej restauracji. Jeśli pierwsza była interesująca to już żadnej takiej nie przepuścimy. Czytamy koniecznie. Takich tablic jest więcej, ale zobaczymy je dopiero w drodze powrotnej. Przy zabytkowym drewnianym domu po lewej stronie drogi wjeżdżamy w zielony znakowany szlak rowerowy. Tak na prawdę to my cały czas jesteśmy na tym szlaku. Przy tym domu jest lustro (nasz znak rozpoznawczy) i tu skręcamy w prawo.

 luster

Jest to jeden z ostatnich drewnianych budynków typowych dla dawnej zabudowy w okolicach jeziora Omulew. Po opuszczeniu wsi wybieramy drogę prosto (przy wieży telefonicznej i kurnikach) i wjeżdżamy do lasu.

 P1016472

Po lewej widoczny rów przeciwczołgowy wspomnianej wcześnie linii obronnej. Po około 1,5 kilometra pierwsze skrzyżowanie leśne, a 400 metrów dalej przecinamy najpoważniejszą drogę w tym lesie. Za następne 1800 metrów skrzyżowanie przy Brzeźnie Łyńskim i podążamy zgodnie z drogowskazem.

 P1016474

Jak już widzimy wieś, to nie zjeżdżamy na dół, a kierujemy się na chwilę w jedyną drogę w prawo, by zobaczyć panoramę Brzeźna Łyńskiego.

 P1016485

Wracamy na drogę prowadzącą w dół do centrum wsi, by trafić na most na Łynie. Przed mostem zabytkowa zabudowa. Warto pokręcić się chwilę po wsi, bo w ciągu ostatnich kilkunastu lat zupełnie zmieniła swoje oblicze. Wcześniej była to raczej zaniedbana wieś, gdzie nie ma ani kolei, ani autobusów. Dzisiaj z komunikacją publiczną jest jeszcze gorzej niż kiedyś, bo po przejściu kilku kilometrów w poszukiwaniu cywilizacji trzeba mieć szczęście aby trafić na sporadycznie pojawiające się busiki lub autobus.  We wsi spotkamy też współczesne zabudowania, z obejściem zagospodarowanym z dużym smakiem co powoduje bajkowo sielankowy nastrój. Po przejechaniu rzeki, którą można zwiedzać kajakiem, widzimy na górce zabytkową szkołę.

 P1016494

              Obecnie jest ośrodek wypoczynkowy Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Nidzicy. Tu przytoczę pewną historię o człowieku zwykłym, znanym tu jako Jastrząb. Jastrząb był mieszkańcem Brzeźna. Jego ksywka nie pochodzi od nazwiska, lecz od tęsknoty za nieograniczoną wolnością. Jak sam o sobie mówił, przy okazji wyprawy do sklepu w Jabłonce kupował sobie dwa wina i w drodze powrotnej siadał na swojej ulubionej polanie tuż przy drodze do Brzeźna i spożywając trunki patrzył w niebo. Patrzył i marzył tak jak każdy człowiek, wpatrując się w szybujące na niebie jastrzębie. Marzył o tym, że też by chciał jak ten Jastrząb wznosić się i po niebie szybować. Pewnego roku, znając uroki tej miejscowości wynająłem szkołę, aby ze znajomymi spędzić tam sylwestra (na dole jest sala biesiadna z kominkiem). Na godzinę przed północą jeden ze znajomych oznajmił mi, że ktoś przyszedł i chce się widzieć z gospodarzem. Wyszedłem więc na zewnątrz do furtki, patrzę, a to nikt inny tylko Jastrząb. Z Jastrzębiem się do tamtej pory nie znałem, ale nawzajem wiedzieliśmy o swoim istnieniu. O stroju wieczorowym Jastrzębia można było powiedzieć wiele, ale nie to, że nie miał marynarki. Zagaił rozmowę, że właśnie wraca z Lipowa Kurkowskiego. Niby nic w tym dziwnego, ale było minus 23 stopnie, a on przyszedł bez kurtki. Może jak szedł do Lipowa to jeszcze ją miał. Po chwili, bardziej stwierdził niż zapytał "napijemy się". Odchylił połę wieczorowej marynarki i wyciągnął butelkę. Trochę się buntowałem, no bo jak tak bez kieliszków kryształowych, bez zakąsek. O napojach nie wspomnę, bo i tak by zamarzły. Ze względu na stan głębokiego upojenia Jastrzębia tym sylwestrowym wieczorem nie chciałem go wprowadzać między gości. Z drugiej strony wiedziałem gdzie Jastrząb mieszka i gdzie go za chwilę zaniosę. Wsparłszy się o słupek furtki w jednym ręku trzymał flaszkę a drugą ręką, na migi tłumaczył słowa, których nie mógł już wypowiedzieć. W pewnym momencie podniósł butelkę w światło latarni i stwierdził, że ja nie spożywam i go oszukuję. Pomyślałem sam tego chciałeś. Wypijmy tą butelkę, bo uszy i palce za chwilę mi odpadną z przemrożenia. Czas kończyć tę nierówną walkę. Za chwilę padniesz to chociaż się rozgrzeję niosąc Cię do domu. Po skończeniu tej butelki zacząłem się pośpiesznie żegnać, bo nigdy w życiu tak nie zmarzłem. Na to Jastrząb uczepił się mojej koszuli i odginając drugą połę marynarki powiedział "czekaj, mam jeszcze jedną". Uciekłem. I to nie z powodu mrozu. Może dzięki temu przeżyłem tamtą noc. Jastrząb też przeżył. Jakoś dociągnął do nowego roku i się do domu. Teraz po latach, ilekroć na niebie widzę jastrzębia (skrzydlatego ducha Jastrzębia) to słyszę "a na sylwestra to mnie nie zaprosiłeś".                                                                                                                                                                                            Brzeźno Łyńskie jest starą wsią. Istniało już za czasów krzyżackich. Wieś wymieniana jest w dokumentach z 1372 r. Była tu komora celna. Dookoła wsi wiele jezior. W górę Łyny 4, w dół 2 i 3 inne w pobliżu. Kąpielisko miejskie nad jeziorem Dylik (w stronę Lipowa Kurkowskiego). Niemiecka nazwa miejscowości - Persing.                              My tu gadu gadu, a żółwie czekają. Ustawiamy lokalizator na schron za Likusami (N53028'31,52" E20028'31,50") Wracamy do mostu na Łynie i po minięciu go kierujemy się w pierwszą polną drogę w prawo, by wjechać na znakowany czerwony szlak rowerowy. Jest to Gościniec Niborski, który jest fragmentem starego traktu Warszawa - Królewiec. Przez setki lat spełniał ważną rolę komunikacyjną. Dziś zapomniany, wart jest przypomnienia. Jest jednym z dziesięciu traktów wychodzących z Olsztyna, ale jedynym, który poza małymi fragmentami nie został utwardzony, zachowując swój pierwotny charakter. Przed wjazdem na górę skręcamy w prawo tak jak prowadzi szlak. Po chwili możemy próbować po lewej stronie wysoko w skarpie wyszukać łącznicę telefoniczną. Jest to duża betonowa skrzynka pochodząca z czasów budowy Olsztyneckiej Linii Obronnej. Takich skrzynek w lesie jest więcej. Po przejechaniu równo kilometra od wsi możemy poczuć powiew morskiego powietrza. Właśnie mijamy z prawej strony (dla nas niewidoczne) pierwsze od Brzeźna w górę rzeki jezioro, które nazywa się Morze. Za następne trzy kilometry jesteśmy w Likusach. Pierwsze wzmianki o tej wsi pochodzą sprzed bitwy pod Grunwaldem. Z tego samego okresu pochodzi Nidzica. W centrum wsi tablica informacyjna, przy której się na chwilę zatrzymujemy. Po lewej stronie na wzgórzu jeden schron Olsztyneckiej Linii Obronnej.

 na wschód droga pod górę pod lasem

Po wyjeździe ze wsi jeszcze dwa po lewej stronie drogi, lecz w pewnym oddaleniu i trudno je znaleźć. Nie warto szukać, bo za chwilę tuż przy drodze mijamy po prawej następny.

przy drodze do orłowa1

Na pierwszym planie widać coś na kształt krzyża. Do dzisiaj nie wiem co to jest. Zdjęcie pochodzi z 2009 roku, ale można jeszcze znaleźć kawałki tego krzyża. Może Państwu uda się rozwikłać tę zagadkę. Na drugim planie wejście do schronu. W schronach widnieją czasem napisy dotyczące rozmieszczenia sprzętu, rok budowy i numer kolejny. Źródła internetowe podają, że na Olsztyneckiej Linii Obronnej było takich schronów 117,118,120 lub nawet 130. Po przejściu piechotą niemal całej linii stwierdzam, że jest ich około 50. Pozostałych nigdy nie wybudowano. Można natomiast odnaleźć liczne wykopy, w których miały one być posadowione. W latach 50 tych wojsko przeprowadziło inwentaryzację, ale do tych dokumentów nie dotarłem. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś podzielił się ze mną wiedzą na temat owej inwentaryzacji. Ustawiamy lokalizator na największego żółwia w rezerwacie (N53027'19,87" E20027'51,23") Podążamy dalej na południe. Na świeżo obsadzonej polanie następny schron. Nasadzenie ogrodzone, to nie dostaniemy się do niego. Możemy na chwilę pojechać w prawo pod górkę to spotkamy tam następne. Jadąc dalej czerwonym szlakiem na południe docieramy do miejsca, gdzie należy skręcić w lewo. Jest tam tabliczka " Do punktu czerpania wody". Tablica informacyjna o rezerwacie "chwilowo nieczynna" tzn. leży w krzakach. Miejsce skrętu rozpoznamy po rozwidleniu dróg lub też można po prostu podążać za wilkiem.

 P1016449

Chwilę dalej trafiamy na jezioro Orłowo Duże. Ładne miejsce na chwilę relaksu czy nawet kąpiel, bo woda tu bardzo czysta.

 P1016452

Jesteśmy o krok od rezerwatu. Jedziemy dookoła jeziora, by po chwili natrafić na platformę widokową nad jeziorem Orłowo Małe.

 P1016458

I tu możemy wypatrywać żółwi. Są to małe stworzenia, które dobrze się maskują i dlatego aby je zobaczyć należy je przywieźć ze sobą. Dla tych, którzy nie pomyśleli o tym wcześniej załączam poniżej zdjęcie, aby nikt po wycieczce nie mówił, że żółwia nie widział.

                                                         żółw żywy

Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku były w niektórych zakątkach Mazur tak powszechnym zjawiskiem jak żaby. Za kilka lat chyba przyjdzie nam tworzyć rezerwaty żab, bo i tych ostatnio jakoś nie widać. Żółw błotny jest drapieżnikiem, poluje i odżywia się wyłącznie pod wodą. Zjada owady wodne i ich larwy, ślimaki, małże, kijanki, żaby, małe ryby. Większość czasu spędza w wodzie. Jest bardzo płochliwy, doskonale pływa, nurkuje, widzi oraz wyczuwa zbliżającego się intruza, stąd bardzo trudno go spotkać. Kiedy nie jest płoszony, lubi wychodzić z wody i wygrzewać się na słońcu. Zimuje zagrzebany głęboko w mule na dnie zbiornika wodnego przez około 5 miesięcy. Ze snu budzi się w kwietniu lub maju.                                                                     Kilkanaście lat temu wybrałem się na poszukiwanie tych żółwi. Od strony Orłowa trafiłem na jezioro Orłowo Duże. Nad jeziorem żywego ducha. No bo skąd tu tłumy po sezonie w środku tygodnia, choć pogoda piękna. Podziwiałem chwilę jesienną szatę otuliny jeziora i udałem się na sąsiednie jeziorko Orłowo Małe. Odnalazłem je. Odnalazłem tablicę "Rezerwat ścisły" Zamiast żółwi znalazłem kilkunastu wędkarzy. Obstawione były chyba wszystkie miejsca, gdzie można było przedostać się do jeziora. Po latach zaskoczyłem, że tu niekoniecznie o ryby mogło chodzić. Ciekawe jaka była wówczas podaż żółwia "orłowskiego" na allegro. Jeśli chcieli byśmy udać się na drugi brzeg jeziora widoczny z platformy to można tam dojechać bez trudu okrążając jeziorko od północy. Jeśli mamy temat żółwi za sobą to podążamy na północ między jeziorami pokonując malowniczą kładkę na cieku między jeziorami. Ustawiamy lokalizator na cmentarz rodowy (N53027'5,34" E20027'25,91")

 P1016457

Na południowym końcu jeziora wyjeżdżoną ścieżką udajemy się do góry. Dróżka dookoła jeziora odchodzi w prawo przy jeziorze, my jedziemy prosto. Mijamy tablicę informacyjną o punkcie widokowym (żółwiowym) i jedziemy prosto. po przekroczeniu bramy do lasu jesteśmy na zabytkowej alei. Po przejechaniu około 100 metrów wypatrujemy pomnika na cmentarzu rodowym. Tu przyda się lokalizator, chociaż pomnik jest widoczny z alei. Napisy na pomniku są czytelne. Spoczywają tu szczątki Wilhelma Schultza. Prawdopodobnie był on dawnym właścicielem majątku Orłowo. Warto zwrócić uwagę na datę urodzin i śmierci.

 Orłowo 2014 maj

P1279424

 

Dalsza trasa wiedzie aleją do wsi. Po przedarciu się przez zabudowania jedziemy drogą asfaltową w prawo. Zaraz za zakrętem cmentarz z pierwszej wojny światowej. Należy on do najładniejszych pobitewnych cmentarzy z tamtego okresu. Zajmuje 0,46 hektara i jest największym pobitewnym cmentarzem wojennym na Warmii i Mazurach. Pochowano tu 1427 żołnierzy armii niemieckiej i rosyjskiej.

 P1016440

Zdecydowana większość poległa na terenach tuż za cmentarzem w dolinie Łyny (droga brukowana w dół wzdłuż cmentarza). Odbyła się tu 23 sierpnia 1914 roku bitwa, w której jednostki niemieckie przechodziły chrzest bojowy. Należy tu wspomnieć, że na Prusy bronione przez 8 armię niemiecką nacierały dwie armie rosyjskie. Teoretycznie losy bitwy w Prusach były przesądzone. Kilka dni wcześniej, przed wspomnianą wyżej datą generał I armii rosyjskiej Paweł Rennenkampf pod Gąbinem odrzucił wojska niemieckie w stronę Królewca. Generał Samsonow, dowódca II armii uważał zaś, że 8 armia niemiecka została już pokonana i przyszło mu tylko dokończyć dzieła nie dając niedobitkom wycofać się za Wisłę. Jedni i drudzy byli pewni zwycięstwa. Do boju żołnierzy prowadzili za sobą oficerowie. Funkcjonuje również mit, że do boju prowadziły żołnierzy orkiestry pułkowe, co nie ma potwierdzenia w żadnych tekstach źródłowych. W bitwie tej, jak w żadnej innej później nie było tak dużego odsetka poległych oficerów. W internecie dosyć dużo materiałów. Należy szukać pod nazwą Tannenberg 1914, lub skorzystać z linków zamieszczonych w zakładce "linki". Po zwiedzeniu cmentarza udajemy się asfaltem na wschód. W centrum wsi po lewej stronie zagłębienie po stawie oraz pozostałości po parku dworskim. Na wzniesieniu stał (podobno do 1945 roku) pałac właściciela tutejszych dóbr ziemskich.

P1016438

Za parkiem widoczne zabudowania gospodarcze dawnego majątku. Ustawiamy lokalizator na jezioro Zdręczno (N53028'59,20" E20029'57,20") Kierujemy się dalej drogą asfaltową na wschód. Po wjechaniu w las, niecały kilometr od jego skraju trafiamy na skrzyżowanie z drogą gruntową. Droga w prawo prowadzi do Napiwody i oznakowana jest jako czerwony szlak rowerowy. My jedziemy w lewo. Ten odcinek na razie nie jest oznakowany. Po przejechaniu 4,5 kilometra trafiamy na duże skrzyżowanie. W poprzek droga oznakowana jako żółty szlak pieszy. Jedziemy w lewo. Jakieś 100 metrów dalej następne skrzyżowanie. Po prawej parking. Po lewej jeszcze nie widoczne jezioro Zdręczno.

 P1016502

Jedziemy w dół, prawą dróżką aby po chwili ujrzeć malownicze, leśne jeziorko. Malownicze jest zwłaszcza nocą przy pełni księżyca, gdzie chmury pośpiesznie przykrywają i odkrywają księżyc, a z okolic dochodzi wycie wilków. Z tymi wilkami to przesadzam. Zachowują się tu wyjątkowo cicho.

 P1016515

Jeśli zaskoczy nas po drodze deszcz to jest tu gdzie przeczekać. Można też urządzić małe grilowanie we wiacie zbudowanej przez nadleśnictwo.

 P1016517

Jeziorko da się objechać dookoła jeśli ktoś ma takie życzenie. Jeszcze w latach 80 tych zbiornik ten służył za bindugę. Niemal cała powierzchnia była przykryta kłodami drewna, które zrzucane były z górnej części drogi, którą tu przybyliśmy. Dzisiaj na tym zboczu rośnie wcale nie mały las. W zboczu są również schodki, którymi można wydostać się na górę. Ale z rowerem na plecach to już będzie surviwal. My udamy się mało uczęszczaną dróżką (bez wzniesień) oznakowaną jako żółty szlak pieszy, by zobaczyć jeszcze jedno leśne jeziorko. Po drodze ciekawostka przyrodnicza, której szukamy tuż przy drodze po lewej stronie (N53027'19,87" E20027'51,23").

 P1016503P1279452

Za chwilę trafiamy na zagubione , leśne jeziorko.

 P1016509

Wszędzie te wilki.

Dalej jedziemy tak jak prowadzi żółty szlak pieszy, by po chwili wyjechać na główniejszą szutrową drogę. Obieramy kierunek w prawo i zaraz trafiamy na brukowany podjazd. Jeśli nie pochłonie nas do reszty wysiłek związany ze zdobywaniem podjazdu, to w jego połowie, po prawej stronie zobaczymy bardzo dobrze zachowaną łącznicę telefoniczną.

  P1279446

Dalej jedziemy cały czas prosto. Trzy kilometry dzieli nas od drogi asfaltowej Napiwoda - Czarny Piec. Miej więcej w połowie tego odcinka przetniemy linię okopów i rów przeciwczołgowy. Po wyjechaniu na drogę asfaltową kierujemy się w lewo. Po chwili, po prawej stronie drogi mijamy wysadzony bunkier Olsztyneckiej Linii Obronnej. Przy nim tablica dla turystów, a więc krótki przystanek na zaznajomienie się z obiektem. Po drugiej stronie drogi, tuż przed drogą gruntową w lewo schron bierny. Taki sam jak widzieliśmy przy Likusach. Z drogi, w letnie miesiące jadąc w stronę Wikna jest on nie do zauważenia, tak więc musimy być czujni. Jeśli go przegapimy to będzie następny po prawej stronie drogi. Należy się za nim rozglądać jak będzie widoczny po lewej przystanek autobusowy. W lato też go trudno zauważyć. Jest on jednym z nielicznych, a może jedyny, w którym zachował się fragment drzwi. Dalej w głębi lasu, już nad jeziorem Omulew pensjonat Gawra, a za nim jedyny dom zamieszkiwany przez leśniczego w miejscowości Pólko. Nie wszyscy miejscowi wiedzą, że taka miejscowość tutaj istnieje. Droga asfaltowa zaprowadzi nas do miejscowości Wikno. Wszyscy wymawiają Wykno. Dla ścisłości Wykno leży "po drugiej stronie" Szczytna niedaleko Jabłonki. Nie tej Jabłonki, do której zaraz powtórnie dotrzemy. W Wiknie zatrzymujemy się przy tablicy z informacją o byłej szkole. Za tablicą plac zabaw i niedokończony stadion, który budowali Wietnamczycy. Obozowali we wsi do roku 1976 lub 7 na zaproszenie rządu polskiego w celu przeczekania wojennej zawieruchy w ich kraju. Wikno na początku XIX wieku było osadą należącą do Jabłonki. Obecnie, jak widać jest to oddzielna miejscowość, która nie chciała należeć nawet do sołectwa Jabłonka. Ma swojego sołtysa i stanowi sama o sobie. Podążamy w stronę Jabłonki. Olsztynecka Linia Obronna biegnie po obu strona drogi. Widoczne liczne stanowiska ogniowe. Przed Jabłonką jest plac rekreacyjny z miejscem do kąpieli. Jest to jedno z dwóch miejsc nad tym jeziorem, gdzie niewtajemniczeni (czytaj turyści) nogą bez problemu dotrzeć do jeziora. Wjeżdżając do wsi po prawej mamy cmentarz. Jego południowa część stanowi zabytek. Warto poświęcić tu chwilę. Między cmentarzem a jeziorem okopy i stanowiska strzeleckie sprzed drugiej wojny światowej. Za cmentarzem po prawej stronie tablica przed kościołem katolickim z ciekawymi informacjami. Chwilę dalej mijamy kolejną tablicę z informacjami o rybaczówce. Obecnie w tym miejscu funkcjonuje wypożyczalnia sprzętu turystycznego. Jest to jedyne miejsce, gdzie oprócz łódek, rowerów, kajaków można na tym jeziorze wypożyczyć żaglówkę. Przy wypożyczalni funkcjonuje sklepik z pamiątkami (są tu również foldery turystyczne i mapy). Chwilę później jesteśmy w centrum wsi. Jest tu duża mapa, opis wsi i świeżo postawiona tablica informacyjna o szkole. Warto przeczytać, bo tych informacji w internecie nie znajdziemy. Do wypożyczalni w Nataci Malej poprowadzi nas niebieski szlak rowerowy. Do celu mamy 5,3 kilometra drogą niestety asfaltową.

 

Wykaz współrzędnych dla osób jadących "na cel"

 

  • most na Łynie w brzeźnie Łyńskim N53030'35,94" E20029'04,20"
  • schron przy Likusach N53028'31,52" E20028'31,50"
  • rezerwat żółwia błotnego N53027'19,87" E20027'51,23"
  • cmentarz rodowy właściciela Orłowa N53027'05,34" E20027'25,91"
  • jezioro Zdręczno N53028'59,20" E20029'57,20"
  • ciekawostka przyrodnicza 53027'19,87" E20029'51,23"

ninja